Oczywiście, wszystko zależy od modelu i egzemplarza. Ja lubię zresztą trochę się tam pobabrać przy naprawach, więc takie rzeczy jak zawieszenie do wymiany czy coś w tym stylu to cud-miód zajęcie na weekend, nie ma sprawy. Z częściami teraz też jest o wiele lepiej. Gorzej, jak pada coś, nad czym tutaj nikt nie chce się pochylić, a la elektronika albo np. ABS (coś się sknociło, nie czujnik, tylko 'coś' i Astro pozostał szmelcem, bo nikt go nie chciał/nie potrafił naprawić, a byłem w paru specjalistycznych warsztatach w Warszawie). No i gdyby to było autko do zabawy, to może poczekałbym, poszperał, powymieniał po kolei (gdyby to był pickup, bo nad Astro kiepsko się pracowało, a do tego to w sumie nie całkiem wozik moich marzeń, chociaż bije na wszystko wszsytkie minivany w Europie). Ale jako główne autko nie ma takiego luksusu, nie dla kogoś o średnim dochodzie i rodzince. Ale Jeep jeździł (też sam sprowadziłem) i sprzedałem go bardzo na chodzi i potem żałowałem, bo rzeczywiście mechanicznie był niezawodny. Tylko niestety z Kanady był, więc rdza go zżarła.
Nie no, jasne, ma to swoje niezaprzeczalne dobre strony, no i instalacje teraz są naprawdę dobre, ale sam fakt, że naruszyło się fajny silnik, który można było porządnie ztuningować albo przynajmniej polegać na jego jakości, już boli entuzjastę. Zapach z wydechu już nie ten sam :( Odgłos silnika inny. No i jest to kolejna rzecz, którą trzeba serwisować, czasem wpływa na elektrykę w sposób nieprzewidywalny (po kilku latach eksploatacji). Tak jak mówię, rozumiem po co, ale szkoda by mi było. W LPG nie ma nic amerykańskiego. To typowo europejski (a zwłaszcza wschodnioeuropejski gust). Więc jeżeli ktoś lubi prychać na japońce, to równie dobrze ktoś mógłby prychać na jego gaz. W zasadzie to miałem na myśli.
:)
O, ciekawe, o instalacji Dodge'a nie słyszałem (człowiek ciągle uczy się czegoś nowego) :) Nie no, jeśli chodzi o snobizm, to już na to nie ma lekarstwa. Pewnie, że lepiej mieć oszczędniejszy i jeździć, niż parowiec i bać się przyspieszyć na autostradzie, żeby nie rozbić sobie budżetu (bo ja kiedyś tak właśnie miałem z Jeepem, jak musiałem zmienić pracę).
He he, jasne, że każde paliwo jest dobre. Może u mnie to też zależy od tego, że nie mam zaufania do LPG, bo się na tym nie znam. Gdybym się znał, może miałbym inne podejście. Co obce to straszne, więc jak widzę u siebie pod maską szynę i wbite wtryski i okablowanie (jak u mnie w Voyagerze) to czuję się nieswojo i tyle. No a w przypadku np. Sierry psuło by mi to feng shui :)
Dzięki, bardzo mi miło :) Świetnie, w takim razie czuję, że trafiłem na właściwe forum :) Tak jak pisałem, fullsize pickup to moje marzenie, ale daleko mi do jego realizacji, a mam też zakusy na różnego rodzaju wyprawowce, a myślę, że mój Hiluksiak ma zadatki, więc jak mnie za parę lat będzie stać, to sobie coś fajnego z nim zmontuje :)
No i jak dla mnie królem pozostaje Sierra lub Silverado (z naciskiem na Silverado) z lat 90-ych, taki super duty, 3500 w dieslu i na dually wheels... mmmm, pomarzyć można. Jak takiego widzę (ostatnio na oto widziałem za chyba 59 tys. w zestawie z przyczepą) to się łezka w oku kręci :) Jak sobie przypomnę jak ta Sierra się zbierała po mieście z pełnym ładunkiem czterometrowych beli po 60 metrów wykładziny to już łzy z obu oczu lecą :)
Jeszcze raz dziękuję za powitanie i pozdrawiam serdecznie,
Marcin (z Mazowsza) :)
[ Dodano: 2011-07-12, 22:04 ]
Grzenek - dzięki i pozdrawiam!
[ Dodano: 2011-07-12, 22:05 ]
kow - właśnie dzisiaj przechodziłem obok takiego czarno-chromowanego Mark LT w Wawie :) Od razu sobie o Tobie pomyślałem :)
[ Dodano: 2011-07-12, 22:15 ]
Grzenek - a co zadecydowało?